Strona główna » Osobowości » Niemiec opowiedział o pracy nad Hitlerem

    Niemiec opowiedział o pracy nad Hitlerem


    Mieszkaniec Berlina czekał na swoje 95 urodziny, aby oczyścić wspomnienia i opowiedzieć historię swojego życia, starannie ukrytą nawet przed bliskimi krewnymi.

    Pod koniec życia krucha wdowa Margot Voelk miała odwagę opowiedzieć o tym, co się z nią stało podczas II wojny światowej. Kobieta mówi, że zakopała wszystkie wspomnienia, obawiając się prześladowań z powodu jej związku z nazistami. Ale zanim zacznie się historia, kobieta niemiecka ponownie zwraca uwagę korespondentów zachodniego wydania na fakt, że nigdy nie była członkiem Partii Narodowo-Socjalistycznej..

    „Podczas służby mojego męża w armii niemieckiej przeprowadziłem się z Berlina do Rustenburga, teraz Kętrzyna (miasto w Polsce), z obawy przed atakiem lotniczym. Następnie zostałem wezwany do służby cywilnej i zabrany do zakładu „Wolf's Lair”, znajdującego się 8 km od miasta. Tam dowiedziałem się, że obowiązki degustatorów Hitlera spoczywają na mnie i 14 kolejnych dziewczynach - wspomina Margo..

    Przez dwa i pół roku, pełna nieustannego strachu o swoje życie, kobieta próbowała wszystkiego, co podano na stole przywódcy nazistów. Takie prace miały swoje zalety: w warunkach niedoboru żywności Voelk był zawsze pełny. Ale starsza Niemka mówi, że pełny żołądek nie przyniósł jej satysfakcji, ponieważ każdy posiłek może być ostatnim.

    „Hitler był wegetarianinem i przez cały czas spędzony w Wilczym Szańcu nigdy nie jadłem ani jednego kawałka mięsa. Bał się, że Brytyjczycy spróbują go otruć, więc miał 15 degustatorów próbujących wszystkiego, co zostało przygotowane - mówi Margot. - Tak, jedzenie było po prostu pyszne: tylko najlepsze warzywa, szparagi, słodka papryka, kruchy ryż i makaron. Ale nigdy nie lubiliśmy potraw, pamiętając, że każdy kawałek może przynieść śmierć. Każdego dnia, siedząc przy stole, obawialiśmy się, że to nasz ostatni posiłek - mówi Niemiecka, przeglądając album ze starymi zdjęciami..

    Paranoja Hitlera nie była bezpodstawna: 20 lipca 1944 roku pułkownik Klaus Schenk von Stauffenberg próbował zabić Führera detonując bombę w sali konferencyjnej.
    „Siedzieliśmy na drewnianych ławkach, gdy wybuchł wybuch. Upadliśmy na podłogę i usłyszeliśmy, jak ktoś krzyczy: „Hitler nie żyje!”. Ale tak nie było - uśmiecha się smutno Voelk. „Po zabójstwie napięcie było w powietrzu, a jesienią przywódca nazistów na zawsze opuścił Wilczy Szaniec”. Nieco później jeden z członków SS powiedział, że wojska radzieckie rozpoczęły ofensywę, a ja lepiej opuścić kwaterę główną. ”.
    Kobieta wysłuchała słów esesmana i wróciła do Berlina, gdzie zaczęła odnawiać swoje życie i próbować zapomnieć o gorzkich wspomnieniach.
    „Nie powiedziałem nikomu o mojej przeszłości, nawet moim mężu. Przez dziesięciolecia starałem się nie myśleć o tamtych czasach, a jeśli w ciągu dnia odniosłem sukces, w nocy wspomnienia powróciły w moich koszmarach. Mam nadzieję, że teraz, kiedy mam siłę odtajnić moje poprzednie życie, będzie mi łatwiej ”, opowiada 95-letni degustator..