Najlepsze remake'y, które przewyższyły oryginał
Często zdarza się, że nawet krok po kroku wspaniały film przełamuje dno wypożyczenia z hukiem. Wydaje się, że to świetna obsada, ciekawa fabuła, ale, jak plastikowe bombki, nie podobają się. Na tym tle przeróbki wyglądają wspaniale, nie tylko na poziomie, ale nawet lepiej niż oryginały..
„Rotten Scammers”
W 1964 roku „Tale of the Night” z Davy Niven i Marlonem Brando. Historia dwóch inteligentnych oszustów, którzy obrabowali zamożne kobiety w ośrodku, została ciepło przyjęta zarówno przez społeczność filmową, jak i publiczność. A potem w 1988 roku Frank Oz strzela Unleavened Scam z Michaelem Cainem i Stevem Martinem. Remake ukazał się niemal krok po kroku, z wyjątkiem nieco zmodyfikowanego finału. Nowa wersja była nieco bardziej zrelaksowana. Ponadto, dzięki profesjonalnemu komikowi Martinowi zamiast tytanicznemu Brando, komedia nie przestała być i była ciągle zmieszana.
„Fly”
Jeśli nie wiesz, że ten horror Davida Cronenberga był pierwszą zasadą, film wygląda zupełnie niezależnie. Był to jednak remake historii Jeana Langelana, który napisał swój horror, zaczynając od „Transformacji” Franza Kafki. Nawiasem mówiąc, „The Fly” był właściwie pierwszym filmem w stylu horroru ciała. Kontynuacja „The Son of a Fly” nie jest już tak „chwytliwa”, ponieważ wpadła w prosty horror bez duchowych i moralnych zmian głównego bohatera.
„Prawdziwe kłamstwo”
Amerykanie są na ogół profesjonalistami w tym sensie, że przenoszą coś europejskiego. Prawda jest rzadko uzyskiwana przynajmniej na tym samym poziomie. Jednak James Cameron był wciąż geniuszem w latach 90-tych. Sfilmował więc komedię z Schwarzem, opartą na „Total Sledka” Claude'a Zily'ego, która ukazała się 3 lata wcześniej. Film został wydany tak matematycznie, że cytowano go niemal dosłownie („Chłopaki, ale nie tango ... Chłopaki?”). Albo ciągle opowiadali epizod z tańcem erotycznym. Nawiasem mówiąc, wielu wciąż wierzy, że jest to francuski film, który jest remake'iem, a nie turą..
Oczywiście są „King Kong”, „The Departed”, „Scarface” i setki innych. Zwłaszcza z przeróbek „doznał” europejskich obrazów, które dotarły do Amerykanów. A oldfagi twierdzą, że nie ma nic lepszego niż oryginały. Jednakże, uczciwie, muszę powiedzieć, że są godne powtórzenia i ponowne filmowanie, dla których nie jest wstydem.
Podoba Ci się ten artykuł? Podziel się z przyjaciółmi - zrób repost!