Lądowanie Mozhaysky
Radziecki pilot, który wykonał lot zwiadowczy na terytorium wroga podczas jego powrotu, zauważył konwój niemieckich pojazdów pancernych przenoszących się do Moskwy.
Okazało się, że na drodze czołgów wroga nie ma żadnych oddziałów ani broni przeciwpancernych. Postanowiono rzucić lądowanie przed kolumną. Świeży syberyjski pułk został sprowadzony na najbliższe lotnisko..
Zbudowany, zaoferował ochotnikom skok z samolotu na śnieg i zatrzymanie wroga.
I natychmiast ostrzegli, że będą musieli skakać bez spadochronów, z lotu ostrzału bezpośrednio przed kolumną. To nie był rozkaz, ale prośba, ale wszyscy zrobili krok do przodu..
Następnie przedstawiamy linie z powieści Jurija Sergeeva Prince Island: „Kolumna niemiecka szła wzdłuż zaśnieżonej autostrady.
Nagle przed nimi pojawiły się nisko latające rosyjskie samoloty, jak gdyby miały wylądować, zbiegły nad zaspami śnieżnymi, spadły z prędkością do dziesięciu do dwudziestu metrów od powierzchni śniegu, a ludzie nagle upadli w gromady na pokrytym śniegiem polu obok drogi.
Wpadli w śnieżne trąby powietrzne, a potem coraz więcej nowych myśliwców w białych futrach podskakiwało i wydawało się wróg w panice, że to białe tornado, ta biała rosyjska niebiańska rzeka wpadająca w śnieg obok czołgów za rowem, rośnie żywa i z marszu rzucili się pod gąsienice granatami ... Szli jak białe duchy, podlewając piechotę w karabinach maszynowych z karabinów, strzały karabinów przeciwpancernych spalone przez zbroję, kilka czołgów już paliło.
Na śniegu nie było Rosjan, wydawało się, że wyrastają z samej ziemi: nieustraszeni, wściekli i święci w zemście, niepowstrzymani przez żadną broń. Walka gotowała się i bulgotała na autostradzie. Niemcy zabili prawie wszystkich i byli już zadowoleni ze zwycięstwa, widząc nowy konwój czołgów i zmotoryzowanej piechoty doganiający ich, gdy znowu fala samolotów wyczołgała się z lasu i wylał z nich biały wodospad świeżych żołnierzy, uderzając w nieprzyjaciela jesienią ...
Kolumny niemieckie zostały zniszczone, tylko kilka samochodów pancernych i samochodów uciekło z tego piekła i wróciło, przynosząc śmiertelny horror i mistyczny strach przed nieustraszonością, wolą i duchem rosyjskiego żołnierza. Po tym, jak okazało się, że wpadając w śnieg, spadło zaledwie dwanaście procent lądowania.
Reszta podjęła nierówną walkę.
Nie wyobrażam sobie ani Niemca, ani Amerykanina, ani Anglika, dobrowolnie i bez skoków spadochronowych na czołgach.
Obecni niszczyciele Rosji i naszej armii z pewnością naśmiewają się z tego faktu historii ...
Co oni nie piszą: mówią, żołnierze bali się Stalina, bali się, że zostaną zastrzeleni, że zostali zmuszeni siłą.