Epicka historia Argentyńskiej Atlantydy
W latach 20. XX wieku na wybrzeżu jeziora Epecuen w Argentynie zbudowano kurort. Unikalne właściwości lecznicze zbiornika przyciągnęły tysiące ludzi z całego świata, którzy chcieli poprawić swoje zdrowie i odpoczynek. Ośrodek rozkwitał przez ponad pół wieku, aż w 1985 roku pogrążył się w wodzie.
Jezioro Epecuen znajduje się 600 km na południowy zachód od Buenos Aires. Staw różni się od innych jezior górskich poziomem zasolenia. Stężenie soli w nim jest dziesięć razy wyższe niż w oceanie. Jezioro jest uważane za drugie pod względem zasolenia na świecie po Morzu Martwym. Sól i minerały zawarte w wodzie, poprawiają kondycję skóry, łagodzą depresję, leczą reumatyzm, niedokrwistość i cukrzycę. Wszystkie jego właściwości lecznicze były znane od dawna, ale w pobliżu jeziora nie istniała odpowiednia infrastruktura, więc ci, którzy chcieli się uleczyć, byli zmuszeni poświęcić wygodę, osiedlając się na plaży w namiotach przyniesionych.
Stężenie soli w jeziorze jest dziesięć razy wyższe niż w oceanie.
Stopniowo na brzegu jeziora rosła mała wioska, a sława jej „magicznego” efektu docierała nawet do Europy. Głucha wioska zaczęła przekształcać się w ośrodek turystyczny: wszędzie budowano sanatoria, hotele i sklepy. Do miasta rozciągał się oddział kolejowy, łączący go z Buenos Aires.
Przez długi czas głównym problemem miasta był brak świeżej wody. Aby zapewnić jej miasto, postanowiono zbudować zbiornik w pobliżu.
Wraz z rozwojem połączeń transportowych zapewniło to miastu stały strumień turystów. Dla mieszkańców Ameryki Południowej relaks na wodach Villa Epecuen stał się tradycją, która została wkrótce odebrana przez bogatych Europejczyków. W latach sześćdziesiątych kurort otrzymał 25 000 turystów rocznie. Ludność samego miasta osiągnęła historyczny szczyt w latach 70. XX wieku, kiedy mieszkało tam ponad 5000 mieszkańców.
W 1978 r. Wykryto wady w układzie hydraulicznym, dzięki czemu woda rozpryskała się i zalała plaże. Aby rozwiązać ten problem, postanowiono odprowadzić wodę z Epecuen na pola irygacyjne i wzmocnić brzegi kurortu zaporą..
W listopadzie 1985 roku wyraźne deszcze zmieniły pogodę. Pod naciskiem wody tama nie mogła tego znieść i nastąpił przełom. Woda zalała miasto, a po kilku tygodniach jej poziom wzrósł o dwa metry. Mieszkańcy nic nie zostawili, jak opuścić miasto, które z dnia na dzień podążało coraz bardziej pod wodę.
Do 1993 roku Villa Epecuen znajdowała się na głębokości 10 metrów pod wodą..
W 2000 roku wody zaczęły się cofać. Początkowo pojawiły się dachy, a wkrótce całe ulice. Miasto wyciągnięte z wody było solidną ruiną, przypominającą nie tylko echo wojny, ale także apokalipsę.
Pomimo tego, że z miasta pozostały tylko stosy kamieni i fragmenty ścian i dachów, wśród byłych mieszkańców Villa Epecuen byli tacy, którzy chcieli powrócić. W 2011 roku 81-letni Pablo Novac był jedynym mieszkańcem miasta-widma.