Sąsiad prezydenta
Niewielu ludzi wie, że dokładnie naprzeciwko Kremla, w zakamarkach wchodzących w głąb wyspy z nabrzeża Sofii, tuż za pompatycznym budynkiem rosyjskiego giganta naftowego, rodzi się prywatny dom, w którym mieszka 73-letni profesor uniwersytecki z żoną im. Bauman - Victor Rozanov, najbardziej centralny właściciel domów i bezpośredni sąsiad Kremla.
Wiktor Anatoljewicz wygląda bardzo wesoło i, z całym swoim pragnieniem, nie dasz mu 70 lat, a jednocześnie walczy o swój dom od czasu do czasu. Po raz pierwszy próbowali go eksmitować z rodziną 40 lat temu. Nie eksmitowany. „Mój dom jest moją fortecą” - Victor Anatolyevich może słusznie powiedzieć takie słowa o swoim mieszkaniu.
- Jak długo tu mieszkasz?
- Od urodzenia, od 1938 roku. W latach 20., kiedy bolszewicy stali się głupi, ogłosili instytut deweloperów. Mężczyzna wziął zawalony budynek, przebudowany i otrzymał prawo do kupna go w nieruchomości. Mój ojciec widział ten dom w 1920 r., Nie było na nim dachu, nie było okien, nie było też drzwi, były tylko góry lodu z rozbitej wody, ale wziął je i przywrócił. Tu mieszkała nasza rodzina. W 1941 r., Kiedy rozpoczęła się wojna, kartek do racji chleba nie przekazywano właścicielom budynków. Jak być? Dwoje dzieci, ja, moja siostra, pracowałem jako ojciec w zakładzie obronnym. Nie umieraj z głodu. Przekazał dom państwu, a kiedy wrócili z ewakuacji, było już wspólne mieszkanie, mieszkały cztery rodziny. Potem, kiedy Nikita zaczął budować pięciopiętrowe budynki, ludzie zaczęli się rozpraszać, dostać mieszkania, trzeba było zapobiec dzieleniu się. Pozostały tylko dwie rodziny, moje i sąsiedzi. Sąsiedzi odeszli, ale odmówiłem, próbowałem eksmitować z pomocą prokuratora, nie działa. A potem sprywatyzowałem dom, przywróciłem wszystko w jego poprzedniej formie i faktycznie jest to restytucja. Przywróciłem wszystko, co należało do mojego ojca.
Na stronie jest łódź. Wcześniej można go było opuścić na rzekę Moskwę, naprzeciwko Kremla. Teraz musisz udać się do najbliższej stacji łodzi.
- W latach 90. nie próbowali cię eksmitować?
- Oh! Próbowali eksmitować po raz pierwszy w 1971 r., W latach 90. grozili nawet zwinięciem asfaltu (wtedy zaczęliśmy psy).
W 1971 roku, kiedy mamy dwie rodziny, przychodzi kawałek papieru „Pojawia się w siedzibie w celu przesiedlenia”. Ale nie zamierzam się ruszać - wyrzucam kartkę papieru. Jeszcze jedno i jeszcze jedno. Później: „W przypadku nie pojawienia się sprawa zostanie przekazana do prokuratury”.
Przychodzę do komisji ds. Przesiedleń.
- Tak Czy jesteś taki i taki? Przeniesiemy cię.
- I na jakiej podstawie? Który dokument? Pokaż decyzję Komitetu Wykonawczego.
- Nie!
- Cóż, do widzenia - i odszedł.
Przychodzi do prokuratora. Przychodzę, obsłużyłem kolejkę, bez kolejki. Wchodzę, siedzi ładna kobieta: „Dlaczego jesteś młodym mężczyzną łamiącym prawa?”
Odpowiadam: „Nie, to nie ja łamie prawa, ale niektórzy przedstawiciele rządu radzieckiego łamią prawa. Po pierwsze, bez przesiedleń, nie wolno pogorszyć warunków życia, mam oddzielne mieszkanie, tutaj jest plan piętra i przesiedlają mnie do mieszkania komunalnego. Po drugie, nawet jeśli zaoferujesz mi trzypokojowe mieszkanie w Konkowie, będzie to również niezgodne z prawem. Decyzją UNESCO odległość od pracy jest uwzględniona w jakości warunków życia. Teraz mam 5 minut na pracę w centrum. Ale jak rozumiem, w centrum Komitetu Wykonawczego nie ma mieszkania. Po trzecie, mam pułap 3,5 metra, a takiego nie będzie. Potem domy są betonowe, a ja mieszkam w ceglanym. Podobnego mieszkania nie znajdzie się gdzieś w Konkovie, ale nie ma mieszkania w centrum mieszkania, więc jest ono rozliczane. A co najważniejsze, decyzja Komitetu Wykonawczego jest nielegalna. Dlaczego Łamie ostatnią rezolucję №91 Komitetu Centralnego KPZR i Rady Ministrów.
Kobieta była już zaskoczona; Rada Ministrów, dobrze, ale Komitet Centralny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego;.
Chcieli też eksmitować za aranżację garażu i jeszcze trzy razy - kiedy szefowie się zmienili. Ostatni raz był już pod rządami demokratów, gdy nadal istniały komitety wykonawcze, ale rady już się pojawiły w okresie przejściowym.
Słuchając długiej historii Rozanowa, coraz bardziej rozumiesz, że to na takich ludziach Moskwa nadal stoi, na tych, którzy się nie poddają i mają odwagę chronić to, co lubią: kawałek ziemi i dom.