Strona główna » Historia » Cud w Andach

    Cud w Andach


    13 października 1972 r. Samolot przewożący drużynę rugby z Urugwaju Starzy chrześcijanie z Montevideo, a także ich krewni i sponsorzy rozbili się w wysokim regionie Andów, pozostała część pasażerów walczyła o własne życie przez 72 dni. Jesienią, dzięki śniegowi, który złagodził cios, z 45 osób na pokładzie 12 zmarło natychmiast, a kolejne pięć zmarło następnego dnia. Pozostałe 28 osób stanęło twarzą w twarz z surową przyrodą wyżyn, bez jedzenia, bez ciepłych ubrań, bez paliwa, bez leków.

    11 dni po katastrofie usłyszeli w radiu, że ich poszukiwania zostały zatrzymane i wszyscy zostali uznani za zmarłych. 29 października kadłub samolotu, gdzie osiedlili się ocaleni, pokryci lawiną, powodując śmierć kolejnych jedenastu ludzi. Trzy dni żywych zwłok zostały uwięzione przez śnieg w ciasnej przestrzeni szczątków samolotu. Aby uratować wszystkich przed zadławieniem, 23-letni Fernando (Nando) Parrado wyrzucił małe okno w kokpicie.

    Na wysokości 3600 metrów w Andach nie ma roślin ani zwierząt, temperatura o tej porze roku czasami spada do -30. Kiedy czekolada i krakersy się skończyły, a przyszedł głód, ci, którzy przeżyli, podjęli trudną decyzję o zjedzeniu mięsa ofiar, z których każda była czyimś krewnym lub znajomym..

    Gdy stało się jasne, że pomoc nie nadejdzie, a my musimy ratować samych siebie, Nando Parrado, Roberto Canessa, Numa Turcatti i Antonio Visintin postanowili przenieść się na zachód, by dotrzeć do Zielonych Dolin Chile. Według pilotów, doliny te miały znajdować się kilka mil na zachód od miejsca katastrofy. 18-letnia Canessa nie odważyła się na długą kampanię, oferując czekanie do końca zimy. Jednak reszta postanowiła pójść bez względu na wszystko. Początek podróży był udany, członkowie ekspedycji przypadkowo natknęli się na ogon samolotu, który spadł, gdy spadł, wraz z bagażem.

    W walizkach znaleźli czekoladę, papierosy, czyste ubrania, dodatkowo były naładowane akumulatory. Drugiej nocy pogoda gwałtownie się pogorszyła, a podróżni prawie umarli z zimna. Stało się jasne, że tak łatwo przejść przez góry.

    Wyprawa powróciła, a ci, którzy przeżyli, próbowali użyć znalezionych baterii, aby radio działało. Okazało się jednak, że dają prąd stały, a do pracy walkie-talkie potrzebna jest zmienna. Po tym ludzie zdali sobie sprawę, że przejście przez Andy na zachód jest jedyną drogą do zbawienia. Aby nie zamarznąć na śmierć, spędzając noc w górach, zdecydowano się uszyć śpiwór z kawałków materiału znalezionych w części ogonowej samolotu..

    Wreszcie, kiedy wszystko było gotowe, 12 grudnia 1972 r. Parrado, Canessa i Visintin poszli na kampanię (Turkatti zmarł wkrótce przed zatruciem krwi). Liderem grupy był Parrado. Trzeciego dnia stało się jasne, że wyprawa potrwa dłużej niż planowano, więc Parrado i Canessa, biorąc część ludzkiego mięsa z Visintin, wysłali go z powrotem do kadłuba. Vizintin bezpiecznie zszedł na improwizowane sanie zrobione ze szczątków samolotu.

    Parrado i Canessa jechali dalej. Wreszcie, po 11 dniach podróży po zaśnieżonych Andach bez sprzętu, map i ciepłej odzieży, pokonawszy 55 km przez śnieg, dotarli do górskiej rzeki, gdzie spotkali pasterza chilijskiego Sergio Catalanę. Pasterz poinformował władze, a 22 grudnia dwa helikoptery ratunkowe dostarczyły pierwszą partię ocalałych pasażerów lotu 571 do szpitali w Santiago, uratowano wszystkie 16 osób, które przeżyły 72 dni niewoli lodowej w górach.

    Ta historia nazywa się „Cud w Andach”. Nando Parrado, we współpracy z pisarzem Pierce Paulem Reedem, opublikował książkę o rekonstrukcji jego wspomnień z lotu 571, który stał się bestsellerem. W 1993 roku ukazał się film „Lives”, opowiadający o „The Miracle in the Andes”.