Strona główna » Bohaterowie » Najbardziej zdesperowani marynarze we współczesnej historii

    Najbardziej zdesperowani marynarze we współczesnej historii

    Bycie samemu jest fajne, ale tylko wtedy, gdy jest to twój świadomy wybór. Ta zasada działa we wszystkich warunkach, zwłaszcza gdy przechodzisz przez ocean. Zebraliśmy kilka opowieści o najbardziej szalonych szarpnięciach przez ocean.

    Howard Blackburn

    Rankiem 18 czerwca 1899 r. Blackburn w nieskazitelnym stroju, któremu towarzyszyły pożegnalne słowa i życzenia, wspiął się na pokład swojej wielkiej zachodniej łodzi zacumowanej w klubie jachtowym Gloucester i wypłynął.
    „Great Western” był slupem o długości 9,1 metra i szerokości 2,6 metra. Aby poradzić sobie z trudnym zarządzaniem uzbrojeniem żaglowym, Blackburn wprowadził szereg ulepszeń, aby dostosować je do swoich możliwości. Pod pokładem umieścił zapasy żywności na 100 dni podróży, 250 litrów świeżej wody, alkoholu i tytoniu. Nie zapomniano o zestawie map morskich i kompasu.

    Pływanie zaczęło się od kłopotów. Miał ostre bóle w miejscach odmrożeń, gorączki i gorączki. Marynarz nawet myślał o powrocie. Ale pogoda sprzyjała pływaniu, jacht ze stałym sterem dobrze się trzymał, a Howard postanowił cierpieć przez kilka dni. Stopniowo ból mijał, a podróż trwała bez żadnych specjalnych przygód. Pomimo poważnych obrażeń, marynarzowi łatwo dano kontrolę nad statkiem. Kierownica, w przeciwieństwie do sterownicy, była preferowana w swoim położeniu. Wybrał prześcieradła i fałdy, owijając je wokół łokci lub, jeśli były pod dużym obciążeniem, wokół ciała, a następnie położył je za kaczkami. Jeśli to konieczne, pomagał sobie zębami..

    Ciekawe było codzienne życie Blackburn. W południe poszedł spać, aby po pięciu godzinach snu, podczas którego statek dryfował, przygotować gorące posiłki. Potem podniósł żagle i niestrudzenie płynął całą noc, obawiając się zderzenia ze statkami, które mogły po prostu przegapić jego mały jacht w ciemności. Rano rozgrzałam się i zjadłam śniadanie, ao 12 po południu, po osiemnastogodzinnym zegarku, znów poszłam spać. Podczas spokojnej, spokojnej pogody, kiedy żagle zwisają bezradnie, Blackburn pozwolił sobie na dłuższy odpoczynek, odsłaniając dużą latarnię na noc. Jak świadczą jego biografowie, nie odmówił sobie ani mocnego cygara, ani szklanki gorącego napoju. W tym samym czasie żywności marynarza nie można nazwać rafinowaną: suchary, konserwy, suszone mięso i ryby, ciasta owsiane i ziemniaki stanowiły jego główną dietę..

    Franz Romer

    Kajak Romera nosił dumną nazwę „Deutscher Sport” (niemiecki sport), firma „Klepper” zaprojektowała go pod bezpośrednim nadzorem i kierownictwem Franza. Długość statku wynosiła średnio 6 metrów, szerokość 0,95. Drewniana rama pokryta jest gumowaną tkaniną, dziób i rufa są zamknięte od góry. Podczas tak długiej podróży niemożliwe było zamknięcie prawie całej górnej części kajaka na całej długości, ponieważ tak zamknięta przestrzeń szybko traci tlen, kondensat zbiera się na ścianach naczyń z wodą, ciało uwalnia pot, itp. - wilgoć, pleśń, parowanie. Na tej podstawie postanowiono zrezygnować z trwałego uszczelnienia, zastępując ciągłe pokrycie plandekowym „fartuchem”.

    Aby spuścić wodę, która dostała się do kajaka, Romer zainstalował w nim specjalną pompę, szkoda, że ​​nie usprawiedliwiała jego nadziei, ponieważ Utknąłem cały czas i musiałem wyciągnąć wodę z puszki. Za namową podróżnika kajak otrzymał dodatkowe wyposażenie: dwa małe maszty, grotę na dziobie, mały mizzen na rufie, w dziobie i tylnych częściach - zbiorniki z powietrzem i napęd na kierownicę. Zbiorniki powietrza pewnego dnia podróży uratowały życie Romero, nie pozwalając, by przewrócony kajak zatonął.


    Obiecana nośność projektowanego kanu wynosiła 600 kg. Lwią część ładunku stanowiły zapasy i woda pitna - tylko niewielka część była zajęta przez zapasowe żagle, rzeczy osobiste i sprzęt nawigacyjny. Romer z powodzeniem i szybko przekroczył Atlantyk i dotarł do wysp archipelagu Karaibów. Mógł już przerwać podróż, ale postanowił przejść pozostałe tysiąc mil. Więcej wiadomości o nim nie było. Działania ratownicze na dużą skalę nie przyniosły rezultatów.

    Alain Bombar

    Podczas studiów na wydziale medycznym Alain Bombar zainteresował się problemami przetrwania w ekstremalnych warunkach. Po przestudiowaniu historii rozbitków, Bombar przekonał się, że bardzo, bardzo wielu przeżyło, przekraczając określone normy medyczne i fizjologiczne ustalone przez naukowców. Ludzie przeżyli w niewiarygodny sposób przy niewielkiej ilości wody i jedzenia, w zimnie i pod palącym słońcem, w burzy i spokoju, na tratwach i łodziach, piątego, dziesiątego, a nawet pięćdziesiątego dnia po katastrofie.

    Bombard wyrusza w podróż, aby udowodnić na podstawie własnego doświadczenia, że:
    - osoba nie utonie za pomocą nadmuchiwanej tratwy;
    - osoba nie umiera z głodu i nie dostaje szkorbutu, jeśli zjada plankton i surową rybę;
    - osoba nie umrze z pragnienia, jeśli pije sok wyciskany z ryb i wody morskiej przez 5-6 dni.
    Z dumą nazwał swoją łódź „Heretic”. Był to ciasno pompowany gumowy punt o długości 4 m 65 cm i szerokości 1 m 90 cm z drewnianą kupą i lekką drewnianą podłogą na dole. „Heretic” poruszał się za pomocą czworokątnego żagla o wymiarach około 1,5 x 2 m. Wysuwane stępki, wiosła, maszt, podnośniki i inne wyposażenie były niezwykle proste i niezbyt wygodne..

    Bombard wystartował z Las Palmas i natychmiast ruszył we właściwym kierunku, ponieważ nawigator wybrał ścieżkę deptaną przez Kolumba. Wszystkie żaglowce płynęły w ten sposób do Ameryki: wiatry i prądy nieuchronnie przenosiły je do wybrzeży Ameryki. Ale czas spędzony na przekraczaniu Atlantyku każdy nawigator, w zależności od jakości nawigacji statku i - powodzenia. Przecież wiatry handlowe wieją nieregularnie, jak sam Bombard widział, kiedy został zatrzymany 600 mil od Barbadosu przez prawie dwa tygodnie.

    Bombar celowo nie zabrał ze sobą wędek ani innych sposobów zdobycia pożywienia. Podczas całej podróży nigdy nie zbaczał z diety składającej się z wody morskiej i ryb, które złapał rękami..

    William Willis

    Być może najbardziej zdesperowany ze wszystkich nawigatorów samotników, William Willis w wieku piętnastu lat został wpisany jako chłopiec kabinowy na żaglówce Henrietta. Dwa razy wokół Przylądka Horn. Zastąpił wiele zawodów. Był górnikiem i myśliwym na Alasce, pracował jako doker, budowniczy, asystent medyczny, opublikował kilka zbiorów poezji. W wieku sześćdziesięciu dwóch lat, zainspirowany wyczynem Bombarda i Heyerdahla, postanowił przeżyć doświadczenie solowania i zbierać materiały, które byłyby przydatne w niebezpieczeństwie na morzu. Na tratwie balsa „Siedem sióstr” odbył niezwykłą podróż o długości 6 700 mil, od surowego wybrzeża Peru do spalonych słońcem piasków Samoa.

    Aby pokonać Ocean Atlantycki, William Willis buduje malutki jacht „Baby” o długości 3 metrów i 36 centymetrów. Dwa razy - w 1966 i 1967 - próbuje przepłynąć Atlantyk, ale obie próby zakończyły się niepowodzeniem. Z powodu awarii statku lub złego stanu zdrowia za każdym razem powraca do wybrzeży Ameryki Północnej. Trzecia próba w 1968 r. Zakończyła się katastrofą.

    20 września 1968 r. Radziecka lodówka „Yantarny” odkryła półzanurzony jacht ze złamanym masztem. Nie było ludzi na żaglówce. W mesie znaleziono dokumenty na nazwisko Williama Willisa. Jak i w jakich okolicznościach dzielny nawigator umarł, pozostaje tajemnicą.